Wychowałam się w rodzinie w której pozwolono mi uwierzyć, że nie ma rzeczy niemożliwych, w której zaszczepiono we mnie wiarę, że jeżeli czegoś bardzo chcemy, zaprzemy się i będziemy prężnie działać w tym kierunku to odniesiemy sukces. Włożono mi do głowy przekonanie, że wszystkiego można się nauczyć, że wszystko jest dla ludzi i to do mnie należy decyzja jak będzie wyglądać moje życie. Szczerze powiedziawszy to jedno z większych bogactw i wartości jakie od swoich rodzicieli mogłam dostać.

Później zaś nadszedł czas mojego zachłyśnięcia samorozwojem, o którym wielu z Was miałam okazję już kiedyś wspomnieć, a który z perspektywy czasu nie był tak wartościowy jakbym chciała. Wpadłam w coś, co może jeszcze nie było „rozwojowym ćpaniem” ale z całą pewnością zaczęło mi przynosić więcej szkód niż pożytku. Koncentrowałam się nie do końca na tym, na czym powinnam. Wiele rzeczy brałam za prawdę objawioną i gdzieś w tym wszystkim zaczynałam gubić siebie i zdrowy rozsądek. Pochłaniałam poradnik za poradnikiem i sama nie wiem kiedy hasła przeze mnie wygłaszane brzmiały dokładnie tak samo jak te z przeczytanych książek. Powiedzmy sobie w tym miejscu jedną rzecz, wygłaszałam to, co uważałam za słuszne wtedy i co po prawdziwie uważam za słuszne i teraz. Jedyny niuans jest taki, że nie było w tym mnie, że nie przekładałam tego na swoją osobę tak jak powinnam i denerwowałam się, że nie widzę natychmiastowych rezultatów. Więcej było wtedy w moim życiu wyrzutów względem siebie, niepewności, irytacji niż kiedykolwiek przed tym zdarzeniem i kiedykolwiek póżniej. Gdybym była nieco starsza mogłabym to zwalić na garb młodości, ale to jeszcze nie ten moment.
W końcu przestałam czytać te wszystkie prawdy objawione, porzuciłam obserwowanie mniej i bardziej motywujących mówców, którzy głównie zajmowali moją facebookową tablicę i brać udział w każdym możliwym szkoleniu. Odcięłam się od wszystkiego co mi mówiło jak żyć, żeby być szczęśliwym i nagle okazało się, że wróciła stara Kasia, która doskonale wie co ma robić, żeby czerpać tę radość z życia, że nikt nie musi mi tego mówić.
Gdy zaś przeprowadzałam się po raz drugi we Wrocławiu i wypakowywałam kartony z książkami, złapałam się na najprostszej myśli świata, która mimo tego, że odwiedziła mnie już na samym początku tamtej szalonej przygody, to dopiero wówczas, wśród przeprowadzkowego chaosu okazała się być aż tak głośna i wymowna.
.
Niemalże każdy z tych życiowo – rozwojowych poradników ma w sobie zapis tego, co Ty już na pewno wiesz i z czego z całą pewnością zdajesz sobie sprawę.
.
Dale Carnegie w swoich dwóch najgłośniejszych pozycjach idealnie tę tezę potwierdza. Nie mówi nam nic odkrywczego, nic nowego przed nami nie odsłania, a mimo to jedna jak i druga książka, jego autorstwa, została przetłumaczona na ponad 30 języków i sprzedana w tak milionowej ilości, że patrząc na te liczby i nieustającą popularność tych pozycji jedyne co można zrobić to otworzyć szczękę ze zdziwienia. Carnegie uważany jest za człowieka, który z nieustannym uporem, ale i lekkością propagował rozwoje treści, przy zachowaniu ich wszelkich psychologicznych aspektów.

.
„Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi?” czy oprócz chwytliwego tytułu ma jednak jakąkolwiek wartość?
.
Pierwsza książka, która przyniosła amerykańskiemu pisarzowi tak ogromną popularność poruszała temat międzyludzkich relacji. Doradza co robić, jak się zachowywać, na co zwracać uwagę i czego unikać jeżeli chodzi o drugiego człowieka. Bazuje przede wszystkim na stwierdzeniu, że trzeba być po prostu miłym, zainteresowanym i szczerym w swoim działaniu. Krzyczy Ci w twarz, że jeżeli będziecie lubić ludzi, oni będą lubić Ciebie. Logiczne? Jak najbardziej. Odkrywcze? No ni cholery.
Na tym zresztą też mogłabym skończyć recenzję tej książki i cały wpis na jej temat, a przecież tego nie zrobię. Co więcej powiem Ci, że mimo tego, że na codzień uchodzę podobno za osobę sympatyczną i nie mam problemu z nawiązywaniem nowych znajomości, a ludzi faktycznie lubię i cenię, to do tej książki raz na jakiś czas wracam. Głównie po to by przypomnieć sobie jak niewiele trzeba by wszystkim nam, jako społeczeństwu, żyło się po prostu dobrze i szczęśliwe. Nasz poziom życiowego zadowolenia w bardzo dużym stopniu opiera się na jakości naszych relacji z drugim człowiekiem. Jesteśmy trochę jednak od siebie zależni. Wszelkie podejmowane w tym temacie badania kończą się wnioskiem, że istoty angażujące się w życie społeczne są sporo szczęśliwsze od tych, które tego nie robią. Zdecydowanie lepiej czujemy się w środowisku, które nam sprzyja, które robi nam przestrzeń na popełnianie błędów, wspiera nas w ich rozwiązywaniu i daje zdrowy feedback niż w takim, które nas wdeptuje w ziemię, a potem przejeżdża po nas walcem i zalewa grubą warstwą betonu. Szukamy zrozumienia, nie potępienia. To samo więc powinniśmy dawać. Carnegie przekonuje nas, że jedna dobra relacja z drugim człowiekiem jest warta więcej niż złoto, diamenty czy brylanty i że naprawdę niewiele potrzeba do jej wybudowania. No i mówi szczerą prawdę. Naprawdę niewiele, trochę empatii, trochę otwartości i porzucenia potrzeby oceniania na wyszukanie rzecz do docenienia. Traktowania innych z należytym szacunkiem i świadomością, że to takie same osoby jak my. Ze swoimi problemami, szczęściami, marzeniami i kłopotami. W rzeczywistości to jednak nie zawsze jest takie proste i właśnie dlatego powstało coś, co zbiera prawdy oczywiste. Coś co pomoże tym, którzy mają z tym problem, a mieć nie chcą i coś co przypomni tym nieco bardziej zaawansowanym, dlaczego warto trzymać się wytyczonego kursu.
Książka pod względem technicznym jest napisana tak lekko, że nie wiesz kiedy kończysz ją czytać. Wszystko opiera się na krótkich historiach z życia wziętych, na dokładnych przykładach, lekkich anegdotkach i podsumowaniu w formie zasad. Trzeba oczywiście wziąć poprawkę na czas jej powstawania. Nie wszystko jest przecież tak samo aktualne jak było w latach 40tych XX wieku. Cała treść i wnioski z niej płynące, ogólne prawdy są jednak ciągle żywe i naprawdę ze świecą szukać drugiego tak prostego, rzetelnego i wartościowego podręcznika zachowań międzyludzkich. Na tych prawie trzystu stronach udało się zgrabnie zebrać wszelkie zasady i przekazać je ludziom bez dorabiania niepotrzebnej historii. Zresztą w tym chyba mieści się cały fenomen tej pozycji, że nie wciska żadnej ściemy i faktycznie stworzona została po to by pomóc. Przez kogoś kto wiedział jak zebrać to, co każdy wie, w taki sposób, żeby z tej wiedzy ten każdy mógł zdać sobie sprawę.
.
Dobre poradniki rozwojowe charakteryzują się tym, że pozwalają zaufać naszym osobistym osądom, że przypominają o tym, że odpowiedzi warto szukać najpierw u siebie.
.
Pamiętasz ostatni wpis o tym jak radzić sobie z negatywnymi emocjami? Dzieliłam się z Tobą swoim sposobem na poprawę humoru, mówiłam Ci co czasem robię, jakie przynosi to w moim przypadku skutki. Nie powiedziałam Ci tam jednak, że wzięło mi się to z potrzeby chwili, że to była lekka myśl wprowadzona w życie, a póżniej dopiero potwierdzona w czytanych książkach. Działałam instynktownie.
Dale Carnegie słynnie z jeszcze jednej książki o identycznie skonstruowanym tytule „Jak przestać się martwić i zacząć żyć?” To pozycja, która jak nie trudno zresztą się domyślić, porusza tym razem relacje człowieka z samym sobą. Bardzo często jest tak, że większy bajzel mamy ze sobą, niż z innymi. Równie często nie wiemy jak sobie z tym poradzić, bo przecież łatwiej spojrzeć obiektywnym okiem na innych niż na siebie. Jednym z proponowanych rozwiązań własnych problemów jest potraktowanie siebie z lekkim dystansem, w taki sposób w jaki potraktowalibyśmy osobę nam niezwykle bliską, której dobrze życzymy. Jeszcze innym, wynikającym z przytaczanych historii, jest spisywanie swoich przemyśleń. Książka stwierdziła, że intuicja mnie nie zawiodła.
Pod względem logistycznym to dokładnie ta sama konstrukcja co literacka poprzedniczka, opierająca się na tematycznych historiach rzeczywistych ludzi, na ich wyciąganiu nauki z osobistych przeżyć i z popełnianych błędów. To ponownie ubieranie je w złote zasady kończące każdy rozdział i część książki. To niezwykle dobrze zbudowany podręcznik do nauki, powtórki i inspiracji.

Teraz jednak pomyśl sobie, że masz problem, że z czymś sobie nie radzisz, co jest całkowicie normalne i naturalne, nikt w końcu nie jest cyborgiem i zastanów się, co powinnaś zrobić, żeby tego poczucia niepokoju się pozbyć. Jeżeli szczerze się nad tym pochylisz tajemny głos w głowie wyzna Ci prawdę objawioną, a tak na poważnie – intuicja zapali lampeczkę i będziesz wiedzieć co robić. Cokolwiek Ci przyjdzie do głowy, czy to zajęcie myśli jakimś działaniem, odrzucenie drobiazgów, zamiana szukania zmartwień na wyszukiwanie pozytywów, spisywanie problemów, wygadanie się i pierdyliard innych rzeczy, każda z nich zapewne została wymieniona przez tego amerykańskiego pisarza. To dlatego przez tak wielu czytelników ta książka jest uważana za „biblię”. Bo jest w niej tak wiele poruszonych aspektów. Mało tego zrobiono to z głową i ze strategicznym podejściem. To książka, gdzie problem goni problem, a Ty się z tego cieszysz, bo dostajesz klucz, żeby je rozwiązać. W międzyczasie uświadamiasz też sobie, że przecież już od dawna nosiłaś go w kieszeni i niepotrzebnie go szukałaś, skoro był tak blisko Ciebie.
,
Póżniej jednak okazuje się, że całkiem potrzebnie. Bo przecież jakoś sobie musiałaś to wszystko uświadomić.
.
Jakoś musiało dotrzeć do Ciebie, że czytanie masowej ilości poradników rozwojowych czy motywacyjnych mija się z celem, a co gorsza staje się strasznie nudne. Wszystkie bowiem mają tę samą treść i jedynie styl pisania ich autorów pozwala na jakiekolwiek odróżnienia. Przy okazji zdajesz sobie sprawę, że to wszystko co czytasz to już przecież wiesz i skoro na tym opierają się te wszystkie odkrywcze prawdy, to wcale nie są takie odkrywcze, a życie jest o wiele prostsze niż by się mogło wydawać bazując na tym co dociera do nas na codzień. Zaczynasz słuchać siebie jeszcze bardziej, wierzyć w swoje działania i decyzje jeszcze mocniej. Sięgasz po poradniki już w konkretnych dziedzinach, na przykład finansach. Zdobywasz wiedzę, która pozwala Ci na polepszenie życia w konkretnym aspekcie. Potem sięgasz po coś kolejnego równie konkretnego. Zdobywasz mniej lub bardziej specjalistyczną wiedzę, której nikt Ci nie jest w stanie odebrać i wiesz, że cokolwiek by się w życiu Twym nie działo to sobie z tym poradzisz, bo masz ku temu zapamiętane sposoby.

Można zdać sobie z tego sprawę siedząc przy śniadanku, można też przerabiając mnóstwo, albo i jeszcze więcej książek rozwojowych, analizując je i wyciągając właściwe wnioski. Jeżeli więc przy porannej jajecznicy nie złapała Cię jeszcze świadomość, że wiesz jak mniej więcej ten świat się kręci i co trzeba ogarniać to sięgnij po wszelkie możliwe poradniki, które mają Cię nauczyć życia. Będziesz mieć ich w którymś momencie dość, ale zyskasz tę pewność, a potem zajmiesz się tym co trzeba.
.
__________________________________________________________________________________________
Te teksty również mogą Cię zainteresować:
- Czy „Potęga Podświadomości” jest warta przeczytania? – subiektywnie o książce, która podaje się za ” jeden z najlepszych i najskuteczniejszych poradników, jaki kiedykolwiek napisano”
- 5 filmów, które zmienią Twoje spojrzenie na świat – moje top produkcje wpływające pozytywnie na życie
- Jak pozbyć się negatywnych myśli? – skuteczna propozycja tego jak być zawsze w dobrym humorze.
.
Trzymaj się i do następnego!
.
Pingback: Lista marzeń – po co ją robić? – MARZENIE SKREŚLONE